0
maciejbo1 24 lipca 2013 03:02
Siamanko, witam w mojej relacji na żywo z ekspresowej objazdówki po większej części Zjednoczonego Królestwa. Cały transport międzymiastowy odbędę w Megabusie. Pomysł na taką wycieczkę, pojawił po pierwszej wizycie w Londynie. Od razu miałem apetyt na zobaczenie lepiej Londynu oraz innych miast, najbardziej tych Szkockich. Wstępny zamysł trasy miałem już ułożony w głowie, ale do wykorzystania jako jeden z celów podróżniczych, w dalekiej przysłości. Jednak gdy tylko ujrzałem artykuł o nowej wrzucie Megabusa, spontanicznie kupiłem parę biletów. W międzyczasie miałem okazję znowu odwiedzić Londyn (WAW - STN, FR, 98 RT) i utwierdziłem się w przekonaniu, że mam po co wracać.

No to trochę o trasie:
- PAR - LON, 1£
- LON - BRI, 1£
- BRI - CAR, 3,5£
- CAR - MAN, 9£
- MAN - GLA, 1£
- GLA - EDI, 4£
- EDI - ABE, 1£
- ABE - LON, 1£
- LON - PAR, 1£

Dokładne czasy i daty wyjdą w trakcie pisania tej relacji. Dopiero, gdy już zdążyłem ochłonąć zauważyłem parę minusów tej trasy. Gdybym mógł coś zmienić, to napewno dodałbym Oxford, Bournemouth, Swansea, Liverpool i więcej czasu w Szkocji, na połażenie po górach.

Co do moich noclegów: 2 nocki u brata w Londynie, 1 w hostelu w Bristolu (11£, urwał mi się kontakt z hostem na CS), Couchsurfing w Cardiff i Edinburghu, 4 autobusy nocne, co do nocki w Aberdeen to jeszcze nie wiem co to będzie, wyjdzie z czasem.

Co do CS: Wysłałem ponad 60 wiadomości na CS i znalazłem tylko 2 noclegi, ciężkie życie z profilem bez referencji.

Co do Paryża: obecnie moją główną bazą wyjazdową jest region Paryski, więc nie jechałem specjalnie z Polski.
.

Moją wycieczką jestem podeksctywany - to pierwszy mój samotny wyjazd tak daleko i na dodatek gdzie wszystko jej na mojej głowie.

Jest to moja pierwsza relacja pisana gdziekolwiek, więc śmiało pytajcie, podpowiadajcie co dopisać itp.
Post pisany we wtorek 23.07 o 23:16, wstawiony w porcie w Calais w oczekiwaniu na kontrolę paszportową.

Składam specjalne pozdrowienia dla śmieszków z mirko na Wypoku.Po krótkiej drzemce obudziłem się całkiem wypoczęty, dopiero po południu, wraz z kilometrami zaczęło wychodzić zmęczenie.

W Londynie jestem już trzeci raz, więc bezwarunkowy odruch robienia zdjęć taksówkom i budkom telefonicznym mam już za sobą. Tym razem chciałem zobaczyć, to co mi umknęło wtedy i po prostu lepiej poczuć miasto.

Wychodzę z Victorii i pierwsze kroki robię do Buckhingam Palace, przechodzę obok i wchodzę to jednego z ulubionych miejsc w tym mieście, czyli do St. James Park. Po prostu uwielbiam tam siedzieć, odpoczywać. Trochę połaziłem, posiliłem się bananem, zobaczyłem to co trzeba tu zobaczyć, czyli śmieszne ptaki i szalone wiewiórki po czym przeszedłem zobaczyć z bliska katedrę Westminster Abbey. Niestety otwarcie było dopiero z półtorej godziny, to wzdłuż rzeki ruszyłem do niejednokrotnie widzianego już Trafalgar Square, przywitać się z lwami. Tam krótki odpoczynek, rzut oka na mapę, gdzie by tu dalej pójść i udałem się po prostu w kierunku północnym czekając aż coś ciekawego mnie znajdzie. Znalazł mnie McDonald's w okolicy China Town, gdzie zjadłem śniadaniową bułkę za 2£ i skorzystałem z Wi-Fi. Następne miejsce też już widziałem, ale dzięki licznym cudakom, za każdym razem jest trochę inaczej. Chodzi oczywiście o Covent Garden. Tym razem trafiłem na Szkota z perfekcyjną gadką z publicznością, który pid wpływem oklasków rozebrał się do samych majtek i stojąc na drabinie bez trzymanki żonglował trzema maczetami.

Image
Dzięki kolejnemu punktowi poczujecie się jak na blogu podrzędnej szafiarki, ale trudno. Udałem się na Oxford Street, szybkie wejście do Primarku, szybkie wybranie prostej bluzy i jeszcze szybsze wyjście; wejście do Z Oxford Stret też szybko uciekłem, takie tłumy że aż był korek z pieszych. Kolejny kierunek to niewidziana przed katedra St. Paul's i London City. W drodze zaczął łapać głod, który wstrzymałem po zakupach z Tesco. Wybrałem pudełko Sushi, batona i wodę, dałem maszynie 4,55£ i zjadłem posiłek na trawie w jakimś miłym parczku przy Tamizie, który z czasem zaczął wypełniać się z biznesmenami jedzącymi swój ekologiczny lunch.
Image
Korzystając ze Słońca i ładnego spokojnego miasta położyłem się na trawie i przez kilka minut dałem odpocząć swoim nogom. Po powolnym wstawaniu, wróciłem nad Tamizę w kierunku do Millenium Bridge - kładka jak kładka, nie wiem dlaczego tak ją wyniesiono w rankingu atrakcji na Trip Advisor. Z kładki było już widać już widać katedrę, podszedłem, żeby się z nią przywitać z bliska.
Image
Podziwiałem ogrom budowli i nadszedł czas na kolejne robiące wrażenie budowle, czyli wieżowce w London City. Było tak jak się spodziewałem: metal, szkło, czasem coś angielskiego, kupa poważnych i ważnych ludzi w garniturach.
Image
Można zrozumieć dlaczego w rankingach Londyn jest uznawany za najważniejsze centrum finansowe świata. Będąc tak blisko nie mogłen odpuścić przejścia się nad Tower Bridge.

Image
Dla urozmaicenia i dodania czegoś nowego wszedłem do urzędu miasta. W środku kontrola bagażu, przechodzenie przez bramki do wykrywania metalu. Ze szkłem dookoła można się poczuć jak na lotnisku. W środku, pozs malutką wystawą odnośnie Igrzysk Olimpijskich z 2012 chwalącej sukcesy brytyjskich sportowców, to nuda.
Image
Kolejnym miejscem, które chciałem zobaczyć jest Canary Wharf oraz przejazd Light Dock Railways - automatycznym, naziemnym systemem kolei. Jednak łącząc zmęczenie z długim oczekiwaniem na pociąg postanowiłem przełożyć wizytę na kiedy indziej. Mimo dość wczesnej godziny (koło 18) udałem się do brata. Kupno Oystercard (doładowanie 10£, depozyt 5£), batona na stacji (0,85£) i można jechać. Krótki przejazd, przejście z Monument na Bank tunelem, potem bardzo długim tunelem, potem znowu tunelem i parę razy ruchomymi schodami żeby znaleźć się przy peronie Central Line, którą pojechałem dalej.

W nogach czułem, że przedłem minimum 15 kilometrów.

PRYWATA: U rodziny bardzo miła wizyta, pyszna kolacja (pieczone słodkie ziemniaki 10/10). O godzinie 22:00 szybko zasnąłem twardym snem i wyspany wstałem o 7:45. Znowu zaoszczędzone trochę funtów na śniadaniu z nimi i zakończyłem pobyt. Czekam aż znowu ich odwiedzę w drodze powrotnej.


Pozdro z Bristolu. Przepraszam za obsuwę.Po późnym wyjściu z domu, skierowałem się prosto na przystanek czerwonego autobusu. Oczywiście usiadłem na górze i oczywiście blisko przedniej szyby, atrakcja sama w sobie.

Image
Wysiadłem w okolicy South Kensington, żeby zobaczyć dinozaury w Muzeum Historii Naturalnej, ale jedyne co zobaczyłem to taka ogromna kolejka - szeroka na kilka osób, długa na kilkadziesiąt metrów. Posuwała się całkiem szybko, ale mimo wszystko wolałem czas spędzić na czymś innym niż na staniu.

Image

Wybór padł na sąsiadujące Muzeum Nauki. Byłem już tam kiedyś na chwilę i wiedziałem, że warto wrócić. Tym razem też nie miałem czasu na wszystkie piętra, ograniczyłem się do części zabawa-przez-naukę i lotniczej. W części zabawowej było świetnie, dobre podstawy dla dzieci do zajęcia się inżynierią, chociaż starsi oczywiście też nie będą się nudzić. Ja się nie nudziłem, nawet chciałem więcej.
Na zdjęciu urządzenie do mierzenia siły w nogach. Czym mocniej kręcisz, tym więcej urządzeń dostaje od ciebie energię.
Image

Część lotnicza ciekawa, niestety do żadnego samolotu nie można było wejść. Chociaż nawet jeśli to i tak zaczęłyby się narzekania, "co tak mało miejsa na nogi?!". Miejsce zdecydowanie polecam, myślę że można tu spędzić (aktywnie) parę godzin, jak do tego dojdzie sąsiad to już wcale pół dnia, jak nie więcej.

Teraz będzie cool story/przygoda. Po wyjściu, przysiadłem, złapałem na szybko Wi-Fi żeby sprawdzić transport aż podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Zwykła gadka "Du ju spik inglisz, ar ju turist itp", w ręku jakieś papiery - to pomyślałem że jakiś cygan-naciągacz, albo cygan daj-na-biedne-dzieci. Jednak była ona z magazynu modowego i chciała zrobić mi zdjęcia, do stylizacji ulicznych. Pomyślałem sobie czemu nie, zawsze to jakaś przygoda do opowiadania. Nie wiem dlaczego akurat ja (zwykłe białe buty jak do biegania, brązowe spodenki, czarny T-shirt). Sami ludzie ogólnie mili, potem wyjaśnili mi kawałek drogi do przejścia. Śmieszne, że niektóre dziewczyny walczą z całych sił o jakąlkowiek sesję, robiąc to coraz nowsze zdjęcia w lustrze, a do mnie sesja przysła sama.

Coś w muzeum Davidzie Bowie, muszę nadrobić.
Image

Kolejnym punktem programu jest bardzo szybkie przejście na Victoria Coach Station. Przy dworcu dałem się wycyganić Hindusowi i kupiłem w jego sklepiku 0,75l wody za 1,2£ i chleb rodzynkowy za 1,95£, ale było już za późno na szukanie jakiegoś marketu.

Dworzec autobusowy, dzięki systemowi bramek (gate'ów) może przypominać lotnisko. Czemu nie, ale wg. mnie jest to połączenie Dw. Zachodniego w Warszawie, z terminalem w Beauvais. Do tego tłok niemiłosierny.
Image

Gdy już podszedł do autobusu kierowca (Benny), ustawiłem się do kolejki, pokazałem bilet wsiadłem i już o 12:30 Bristol: here I come!

Image


Do tabletu miałem ładowarkę brytyjską, ale do telefonu, którym robię zdjęcia i sprawdzam godzinę, nie miałem. Dlatego zhakowałem angielskie gniazdko (wszystko bezpiecznie, bez wystających drucików) i wbiłem trochę kresek żeby móc zachować trochę wspomnień na zdjęciach, wiecie o co chodzi. Zacząłem pisać relację z poprzedniego dnia, pooglądałem Internety, jakiś mejl, aż już za oknem ukazał się Bristol. Podróż zleciała szybko i wygodnie.Skoro Bristol i okolice to miejsce narodzin trip-hopu polecam włączyć Massive Attack, bądź Portishead.

Wysiadłem z autobusu i pierwsze wrażenie było dość średnie, przedtem nie sprawdzałem atrakcji i myślałem, że się zanudzę. Jednak to szybko przeszło. Blisko przystanku znalazłem Tesco, gdzie loco kupiłem gotowy makaron z kurczakiem, takie słone gofry i ser plastrach makaron skonsumowałem na pobliskim skwerze, blisko kanału.
Image

Całkiem przyjemne miejsce do posiedzenia i odpoczynku.
Image

Ciągle nie mając planu w głowie zacząłem po prostu iść wzdłuż kanałów, aż coś znajdę. Znalazłem śmiesznego pieska, potem kolejnego i kolejnego aż się dowiedziałem, że jest to akcja kulturalna, a tych figur jest w Bristolu i okolicy 80!
Image

Kontynuując szwędanie wreszcie odkryłem sekret Bristolu. Miasto nie ma ściągających cały świat atrakcji, jak Londyn czy Paryż, ale ma swoisty klimat, który uwielbiam. Widać, że w mieście dużo się dzieje: sporo wydarzeń muzycznych, festiwali, pokazów itp. W porównaniu do Londynu spodobał mi się spokój tego miasta. Świetnie wygląda poprzemysłowa architektura w otoczeniu przystosowanych dla turystów kanałów w samym centrum miasta.
Image

Postanowiłem opuścić okolicę kanałów i systemem "Zobaczę co jest tam, skręcę tu - śmiesznie będzie itd", po małej wspinaczce dostałem się do części miasta z klasycznymi atrakcjami turystycznymi. Jest to wieża uniwestytecka i muzeum (odwiedzone dnia następnego) i zamkniętą katedrę. Podobna do Notre-Dame.
Image
Image

Bristol jest miastem położonym na wielu wzniesieniach, więc rowerzyści nie mają łatwo. Zróżnicowana rzeźba terenu od razu wpłynęła na mniejszy współczynnik ostrych kół w stosunku do normalnych rowerów.
Image
Image
Potem udałem się w inną część kanałów i utwierdziłem się w przekonaniu, że bardzo mi się tu podoba.
Image
Image
Po dalszej tułaczce wybrałem się do hostelu, gdzie po drodze spotkałem kolejnego wesołego pieska.
Image

W hostelu (007 Backpackers hostel) mała niespodzianka. Nie ma mnie na żadnej liście. Jednak dziewczyna widząc, że mam odpowiednie papiery wpuściła mnie, ale do innego pokoju niż w rezerwacji.

Śmieszna wstawka: rezerwację miałem z francuskiej strony i wydrukowane potwierdzenie zaczynało się "Bonjour Maciej". Dziewczyna pyta się mnie czy "Bonjour" to moje imię.

W hostelu posiedziałem na Wi-Fi, porozmawiałem w miłym towarzystwie, gdzie każdy się dziwił "Jak to możliwe, 1£". Dostałem dużo dobrych rad odnośnie Bristolu i Cardiff, które mój kolejny dzień w Bristolu uczyniły bardzo dobrym. Zjadłem sobie zapiekanki z ww serem i goframi, rozmowa z mieszkającym tu Polakiem i zaraz potem przeszedłem do mojego pokoju. Możliwe, że wcisnęli mnie do damskiego, bo byłem jedynym chopakiem na 8 łóżek. Łóżka wygodne, pełna prywatność, szybko zasnąłem.Rano do śniadania chciałem kupić sobie jogurt. Podszedłem do lodówki, bez żadnego czytania wziąłem kubeczek z narysowaną truskawką, zapłaciłem, wracam do hostelu. Próbuję i nagle poczułem obrzydzenie. Przeczytałem całe opakowanie i ciągle nie wiem co to jest, zostawiłem w kuchni, może komuś się przyda.
Image

Wypoczęty wybrałem się zobaczyć z dołu Clifton Suspension Bridge. Trochę pobłądziłem po parku, ale wreszcie się dostałem. Widziałem go już przedtem z daleka i zrobił na mnie duże wrażenie.
Image

Bydlak, nie ma co. Trochę oglądania i czas ruszać dalej.
Image

Bristolski odpowiednik Venice Beach. Tak mi się skojarzyło.
Image

Image

Kolejnym punktem jest, polecona przez starszą panią z hostelu, wieża widokowa na Brandon Hill.
Image
Trochę wspinaczki po bardzo wąskich schodach i ukazał mi się widok na całą okolicę, w tym na pola uprawne. Naprawdę warto odwiedzić te miejsce, zwłaszcza że schodów nie ma dużo, to każdy powinien tam wejść.
Image

Bristol to bardzo ważne miasto sztuki uliczna, która do tej pory kojarzyła mi się z "CHWDP" na odnowionej, zabytkowej kamienicy.
Image


Po tym krótka wizyta w miejskim muzeum, ale poza pieskiem,
Image
nic dla siebie tam nie znalazłem i korzystając z rekomendacji poszedłem do St. Nicolas Market. Bardzo ciekawe miejsce, można spróbować wielu ciekawych potraw z kuchni całego świata.
Image
Obowiązkowy punkt wizyty na następny raz. W celu spróbowania czegoś nowego zdecydowałem się na falafele. Kupiłem 10 kulek, do tego hummus, łącznie 2,5£.

Gdy człowiek za ladą uśmiechnął się po powiedzeniu, że chcę do tego pikantny sos, wiedziałem że ma coś ciekawego i rzeczywiście tak było. Na każdy gryz, potrzebowałem chwili odpoczynku. Sycące, zostało mi na potem. Do tego w Tesco dokupiłem 1,5l wody i słodycze.
Image

Przysiadłem w tym samym miejscu co ostatnio, zjadłem. Pogadałem z uczącym się tu angielskiego "Francuzem" i udałem się na przystanek.
Na przystanku niemiła niespodzianka. 40 minut opóźnienia. Nie chciało mi się już chodzić., w razie jakby nadrobili opóźnienie, więc poczekałem w znajdującym się naprzeciwko Colston Hall (hala muzyczna), trochę pisałem, spotkałem pieska.
Image

Czekam na autobus, czekam aż opóźnienie przeszło w 2 godziny! Jednak wreszcie się dostałem do środka jadącego autobusu. W środku bardzo miła rozmowa z Angielką (dużo podróżowała) i Francuzem, parę liter do relacji i jakoś czas zleciał. Dobre towarzystwo przyśpiesza podróż, nie ma wątpliwości.

Podsumowanie Bristolu: miasto bardzo mi się spodobało, mimo braku atrakcji jal tych w Londynie, to miasto skutecznie nadrabia swoistym klimatem, akcjami kulturalnymi. No i nie wolno zapomnieć o śmiesznych pieskach!
Image
Image




Przepraszam wszystkich za obsuwę, relację pisałem na bieżąco, ale się nie zdążyłem ogarnąć ze zdjęciami. Postanowiłem pisać relację live, bo liczyłem na internet w autobusach, ale się przeliczyłem. Na 9 tras poprawnie działał raz, 2 razy przez kawałek trasy. Podziwiam BBarwik za robienie na bieżąco tych vlogów.

Wrzucać z odstępami, czy wszystko za jednym razem?Do Cardiff wjechałem z 2,5h opóźnienia. Przedtem zdawało mi się, że mam mało czasu (od 14:45, do wieczora), teraz to już wcale zostało parę chwil na szybkie obejście się po mieście. Ale trudno.

Bardzo blisko przystanku Kingsway jest główna atrakcja Cardiff, czyli zamek. Przeszedłem się wzdłuż murów i zobaczyłem tyle co mogłem przez barierki, które powiadamiały o jego zamknięciu. Reszta pobytu, to zwykłe chodzenie ulicami starszej części miasta, więc wrzucę parę zdjęć.
Image
Image
Image
Image

Jest EasyJet, EasyBus, EasyHostel, to czemu ma nie być EasyGym.
Image

I weź tu zrozum o co chodzi

Image
Na dole przygoda z hostem, a raczej jego brakiem i podsumowanie miasta.

Wraz ze zmęczeniem w nogach zacząłem zbierać się do hosta z Couchsurfing, który uratował mnie na ostatnią chwilę. Znalazłem dom, zapukałem, otworzył mi jakiś sympatyczny chłopak (nie host) i od razu się się spytał czy jestem z CS. "Kazał" mi się rozgościć i poczuć jak u siebie w domu, po czym oprowadził mnie po całym domu, wszystkich trzech piętrach. W środku dużo osób, nie reagują specjalnie na kogoś nowego. Z czasem wyszło, że był do Couchsurfingowy dom, z kilku stałych mieszkańców, każdy hostuje, często po kilka osób na raz. W mieszkaniu jest dużo miejscia, kilka wolnych pokoi, do tego w salonie urządzono spanie dla 6-7 osób. Mojego hosta ciągle nie było, więc dostałem jakby zastępczego. Zjadłem przepyszną kolację ugotowaną przez Chińczyka z okolicy Newcastle. Trochę mi się poszczęściło, bo zamiast miejsca w dormitorium na wiele osób, dostałem własny, ogromny pokój. Hosta nie spotkałem i nie mam pojęcia co z nim było.

Cardiff w porównaniu do Bristolu ma ładną starą część miasta. Widok wielu kawiarni na ulicach, ludzi szykujących się na piątkową noc i momentami podobnej zabudowy skojarzył mi się z Krakowem.

Dodaj Komentarz

Komentarze (26)

maciejbo1 24 lipca 2013 07:50 Odpowiedz
Po dojechaniu do Boulogne wesołkowaty kierowca trochę pobłądził, sie pokręcił, stanął na środku mostu i wyszedł, tak o bez żadnego wyjaśnienia. Po jakimś czasie przyszedł nowy, który też się pokręcił po czym zawiózł nas do Calais na kontrolę paszportową. Wszystko poszło sprawnie. Panowała zdecydowanie luźniejsza atmosfera, niż na kontrolach przed Eurostarem, gdzie skanowano dowody, przepuszczano przez rentgeny, nawet macano (zapomniałem o pasku). W międzyczasie złapałem Wi-Fi i wrzuciłem poprzednią relację. Wracamy do autobusu, jem kanapkę i wjeżdżamy na statek.Sam statek (Pride of Kent) pomimo swoich lat prezentuje się całkiem nieźle. Na dziewięciu pokładach oprócz miejsc na auta, znajdują się sklepy bezcłowe z asortymentem jak na lotnisku, kafejki, restauracje, lounge dla VIP-wannabe oraz co najważniejsze dla mnie - gniazdko, żeby podładować tablet, na którym właśnie piszę. Ludzie śpią gdzie popadnie, każda kanapa i ustronny kawałek dywanu zajęty. Niestety nie ma Wi-Fi. Przepraszam, za brak zdjęć statku, ale nie jestem fotomaniakiem i zapomniałem zabrać fotopstrykajki z autobusu. Skleiłem poprzednie akapity i poszedłem szukać tarasu widokowego, żeby oglądać światła Dover, ale nic takiego tu nie ma, jest tylko kiepski widok, przez brudne i zaparowane szyby, na tył statku oraz na bok, chociaż klify i tak zobaczyłem, dobre i to. Napewno je odwiedzę jeszcze raz, z bliska podczas kolejnej wycieczki po UK, Moje zmęczenie daje się we znaki, bo dzisiaj nic nie spałem (ciężko mi się śpi, gdy nie jestem cały rozprostowany, w pełnej ciszy), a ostatnia noc też była ciężka przez te upały we Francji (przed południem 37°C w cieniu). Chciałbym teraz choć trochę się zdrzemnąć w autobusie, żeby potem móc dobrze wykorzystać dzień w Londynie. I pomyśleć, że czekają mnie jeszcze 3 nocki w autobusie - co ja najlepszego narobiłem...Bonus: Przespałem się trochę, powinno wystarczyć do wieczora. Teraz wszedłem na Megabusowe Wi-Fi wstawić ten kawałek.Piszcie coś, bo nuda tak samemu.
04patryk12 24 lipca 2013 08:24 Odpowiedz
Zapowiada się fajna wyprawa, mam nadzieję że będzie troche zdjęć. Trzymam kciuki za bezproblemowa podróż :)
sawiet 24 lipca 2013 09:41 Odpowiedz
Patrzac z opisu, to Szkocje tylko 'lizniesz'. Na pewno jednak narobisz sobie apetytu na wiecej :)Co do CS to sie nie martw - ja mam kilka referencji, a zdobycie noclegu to za kazdym razem mordega...
gregggor 24 lipca 2013 10:18 Odpowiedz
maciejbo1 napisał:No to trochę o trasie:- PAR - LON, 1£- LON - BRI, 1£- BRI - CAR, 3,5£- CAR - MAN, 9£ - MAN - GLA, 1£- GLA - EDI, 4£- EDI - ABE, 1£- ABE - LON, 1£- LON - PAR, 1£Ładna lista, ładne ceny. Tak trzymać! :)
matt 24 lipca 2013 10:27 Odpowiedz
Gratulacje pomysłu. Też miałem okazję miesiąc temu płynąć tym promem ( w dwie strony). Nie jest to idealne przeżycie, podróż raczej męcząca, ale nie na tyle, żeby jej nie powtórzyć - za kilka dni znowu jadę nocnym megabusem z Londynu do Brukseli.Czy ten wesołkowaty kierowca przypadkiem nie miał takich trochę kręconych włosów i był troszkę bardziej zbudowany? Bo ja jechałem z takim na trasie Londyn-Paryż - okazało się, że to Polak. Zresztą na odprawie megabusa na Victorii odprawiała mnie Polka i to ona powiedziała, że kierowcą będzie Polak. Bardzo sympatyczni ludzie - a kierowca umilał podróż zabawnymi tekstami.
wojtano 24 lipca 2013 10:42 Odpowiedz
Obowiązkowo dodaj zdjęcia
kamil 24 lipca 2013 10:44 Odpowiedz
I już w podróży masz wielu towarzyszy :). Pozdrowienia i udanej eskapady
namteh 24 lipca 2013 10:54 Odpowiedz
17 lat? może obejdzie się w takim razie bez piwka w co trzecim zdaniu :D
alexia23 24 lipca 2013 11:01 Odpowiedz
Ale suuuper! ;) o matko nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę!!!Byłabym chyba w połowie miejsc wymienionych na Twojej liście, ale na pewno nie w takich cenach:PŻyczę powodzenia, trzymam kciuki i będę na bieżąco śledzić Twoje relacje :) Na kiedy zaplanowany jest powrót?
maciejbo1 24 lipca 2013 11:13 Odpowiedz
Dzięki za te miłe słowa. Właśnie zjadłem w McDonald bułkę z jajkiem, szynką, serem i przy okazji korzystam z Internetu. Opis całego dnia wejdzie pewnie jutro, napiszę w autobusie do Bristolu. @matt: To nie on, ten miał bardzo wyrazisty szkocki akcent.@sawiet: Właśnie Szkocja to jest mój główny cel wyprawy. Po górach nie będę miał jak pochodzić, to chociaż wejdę na Arthur's Seat. Ogólnie Szkocja to się nadaje na oddzielny wyjazd. @alexia23: Chyba 1.08 będę w Paryżu.
paula86 24 lipca 2013 11:21 Odpowiedz
maciejbo1 napisał:Właśnie zjadłem w McDonald bułkę z jajkiem, szynką, seremWitamy na forum cook4free - cheedar czy emmentaler?
miszti 24 lipca 2013 11:24 Odpowiedz
Zazdroszczę wyprawy :D Chociaż nie wiem, czy wytrzymałbym tyle czasu w autobusie. To w zasadzie jedyny środek transportu (poza małymi łódkami), za którym nie przepadam i jak tylko mogę, to go unikam.Na pewno będę regularnie zaglądał i czytał relacje z Twoich wojaży :D
alexia23 24 lipca 2013 12:02 Odpowiedz
maciejbo1 masz już cały fanclub!!!:P:P :)w Szkocji na trasie do Aberdeen jest małe, ale prześliczne wg mnie miasteczko Arbroath. Są tam niesamowite widoki na klifach. Jak będziesz w pobliżu to warto zobaczyć, na pewno nie pożałujesz. Kurcze tak teraz wspominam... byłam tam dokładnie rok temu o tej porze, przy okazji pracy na truskawkach w Szkocji:D teraz co prawda pracuje w biurze i to w Polsce, nie ma na co narzekać ale sentyment do Szkocji został:P ale fajnie że lada dzień tam będziesz;)
maciejbo1 24 lipca 2013 15:42 Odpowiedz
Dla mnie też średnio wygodne są autobusy, ale za cały koszt przejazdów nie kupiłbym nawet OW Eurostarem (Paryż - Londyn), o poruszaniu się po UK nie wspominając. Plan już mam określony i nie mogę już w nim nic mieszać. Cały opis dnia prawdopodobnie wrzucę jutro.Pozdrawiam z City.
tom971 24 lipca 2013 16:02 Odpowiedz
Fajny pomysl - fajne ceny. pozdr
roku 24 lipca 2013 20:14 Odpowiedz
W Bristolu fajny most Clifton Suspension. Trochę daleko od centrum ale warto. Nawet na piechotkę pod górę koło uniwersytetu można i w godzinę się dojdzie.
maciejbo1 24 lipca 2013 21:48 Odpowiedz
O moście już przedtem mnie zaciekawił i możliwe, że się przejdę. Dzisiaj zrobiłem po Londynie piechotą 15km, może i więcej doliczając błądzenie i szwędanie.
miki3475 26 lipca 2013 01:57 Odpowiedz
Bardzo fajny pomysl, super bilety, jestem zazdrosny :D O ile w pierwszych postach brakowalo fotek to teraz jest idealnie. Pozdrawiam i trzymam kciuki zeby wszystko sie udawalo, choc z drugiej strony jak cos sie stanie nieprzewidzianego od czasu do czasu to dodaje to uroku podrozy i sa super wspomnienia ;)P.S. Mieszkales cale zycie za granica czy cos? Bo mowisz ze obecnie w Paryzu mieszkasz?Powodzenia!
konahu 26 lipca 2013 10:36 Odpowiedz
(...) wróciłem nad Tamizę w kierunku do Millenium Bridge - kładka jak kładka, nie wiem dlaczego tak ją wyniesiono w rankingu atrakcji na Trip Advisor. Z kładki było już widać już widać katedrę, podszedłem, żeby się z nią przywitać z bliska.ta kładka jest chyba sławna od momentu, kiedy zniszczyli ją Śmierciożercy w 7.filmie o Harrym Potterze (Insygnia Śmierci cz.1.) :)
maciejbo1 26 lipca 2013 10:42 Odpowiedz
Miki: Mieszkam od urodzin w Polsce. Ale często bywam we Francji, teraz jak przyleciałem 30 czerwca, to wracam 22.08, z przerwą na UK i dwa tyg. w Alpach.
skim 26 lipca 2013 15:47 Odpowiedz
super relacja, tylko pozazdrościć, ładnie zgarnąłeś bilety z Megabusa :)
koncentrator 26 lipca 2013 19:34 Odpowiedz
maciejbo1 napisał:Możliwe, że wcisnęli mnie do damskiego, bo byłem jedynym chopakiem na 8 łóżek.Jeszcze narzekasz? :twisted:
zbyhu 26 lipca 2013 19:39 Odpowiedz
Ten śmieszny piesek to Gromit z "Wallace and Gromit" :)
maciejbo1 2 sierpnia 2013 00:23 Odpowiedz
http://pics-akamai.slickpic.com/NjcwMDE ... ie2009.jpgPrzepraszam wszystkich za obsuwę, relację pisałem na bieżąco, ale się nie zdążyłem ogarnąć ze zdjęciami. Postanowiłem pisać relację live, bo liczyłem na internet w autobusach, ale się przeliczyłem. Na 9 tras poprawnie działał raz, 2 razy przez kawałek trasy. Wrzucać z odstępami, czy wszystko za jednym razem?
spacja 2 sierpnia 2013 01:16 Odpowiedz
Quote:Rano do śniadania chciałem kupić sobie jogurt. Podszedłem do lodówki, bez żadnego czytania wziąłem kubeczek z narysowaną truskawką, zapłaciłem, wracam do hostelu. Próbuję i nagle poczułem obrzydzenie. Przeczytałem całe opakowanie i ciągle nie wiem co to jest, zostawiłem w kuchni, może komuś się przyda. :lol: a to jest slodka smietanka ktora angole polewaja sobie truskawki, do kawy tez mozna wlac.Quote:Bristol to bardzo ważne miasto sztuki uliczna, która do tej pory kojarzyła mi się z "CHWDP" na odnowionej, zabytkowej kamienicy.jak Bristol to Banksy!te pieski Gromity rozrzucone po miescie to projekt artystyczno - charytatywny. zostana zlicyowane a dochod przeznaczony na fundacje dla dzieci w szpitalach.Truskawkowego sama bym wziela!wrzucaj wszytsko!
grzegorz40 2 sierpnia 2013 07:52 Odpowiedz
maciejbo1 napisał:Wrzucać z odstępami, czy wszystko za jednym razem?Też pewnie bym wolał przeczytać wszystko za jednym razem, ale dobra rada jest taka: wrzucaj z odstępami; posty, a relacja jest takim po prostu większym postem, czytane są prawie tylko i wyłącznie, gdy są widoczne na stronie głównej fly4free wśród 12 najnowszych postów, czyli w zależności od ruchu na forum Twoja relacja jest "widoczna" tylko przez pół godziny do dwóch godzin ;)